1 – III Niedziela Wielkanocna – 14.04.2024
2 – Co przeczytasz w „Niedziela 15/2024”
3 – Co przeczytasz w „Gość Niedzielny 15/2024”
Czytanie pierwsze
(Dz 3, 13-15. 17-19)
Piotr powiedział do ludu: „Bóg naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka
i Jakuba, wsławił Sługę swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i
zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić.
Zaparliście się świętego i sprawiedliwego, a wyprosiliście
ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił
Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. Lecz teraz wiem, bracia, że
działaliście w nieświadomości, tak samo jak przełożeni wasi. A Bóg w
ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków,
że Jego Mesjasz będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się,
aby grzechy wasze zostały zgładzone”.
Czytanie drugie
(1 J 2, 1-5)
Najmilsi: Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli.
Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca – Jezusa
Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze
grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata.
Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania.
Kto mówi: „Znam Go”, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest
kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym
naprawdę miłość Boża jest doskonała.
Psalm
(Ps 4, 2. 4 i 9)
REFREN: Wznieś ponad nami światłość Twoją, Panie
Kiedy Cię wzywam, odpowiedz mi, Boże,
który wymierzasz mi sprawiedliwość.
Tyś mnie wydźwignął z utrapienia,
zmiłuj się nade mną i wysłuchaj moją modlitwę.
Wiedzcie, że godnym podziwu czyni Pan swego wiernego,
Pan mnie wysłucha, gdy będę Go wzywał.
Spokojnie zasypiam, kiedy się położę,
bo tylko Ty jeden, Panie, pozwalasz mi żyć bezpiecznie.
Aklamacja (Łk 24, 32)
Panie Jezu, daj nam zrozumieć Pisma, niech pała nasze serce, gdy do nas
mówisz.
Ewangelia
(Łk 24, 35-48)
Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy
łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i
rzekł do nich: „Pokój wam”. Zatrwożonym i wylękłym zdawało
się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście
zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach?
Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i
przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja
mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni
z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich:
„Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej
ryby. Wziął i jadł wobec nich. Potem rzekł do nich: „To właśnie
znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi
się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u
Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysł, aby rozumieli
Pisma. I rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał
i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie
nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od
Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego”.
Komentarz
Bóg wsławił Sługę swego Jezusa, wskrzesił Go z martwych i postawił
po swojej prawicy. Jezus Chrystus, jedyny sprawiedliwy, jest ofiarą
przebłagalną za grzechy całego świata. W imię Jego jest głoszone
nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom. Znamy Jezusa
Chrystusa przez wiarę i zachowywanie Jego nauki. Kto nie zachowuje Jego
nauki, nie zna Go i nie ma w nim prawdy. Kto zachowuje Jego naukę, zna Go,
jest z prawdy i dopełniła się w nim miłość Boża.
Marek Ristau
Komu wierzy współczesny człowiek?
A raczej czy wierzy Bogu czy „bogom”? To pytanie wydaje się zasadne w czasach, gdy tak wielu porzuca nie tylko Kościół, ale i wiarę w ogóle. Jak te osoby zagospodarowują przestrzeń duchową w sobie? Dokąd ta droga je/nas prowadzi? Oto cztery różne opinie.
Prosto z mostu
Ostatnio usłyszałam, że klucz do szczęścia człowieka mieści się w słowie „CUD” – ciało, umysł, dusza…
W tamtą pierwszą noc Iwona pobiegła w góry. Wdrapała się na szczyt i w kompletnych ciemnościach kłóciła się z Bogiem. Krzyczała: „Dlaczego akurat mój syn?! Dlaczego Antoni?!”. Chwilę wcześniej usłyszała diagnozę lekarzy, że chłopak, na skutek wypadku drogowego, ma 0,25% szans na przeżycie. Czyli w zasadzie nie ma szans… A jeśli nawet przeżyje, mówili, to czeka go los istoty niezdolnej do najmniejszej choćby życiowej czynności, dlatego trzeba go odłączyć od aparatury podtrzymującej życie. To gest niemal miłosierny, akt miłości – przekonywano Iwonę. Ale tamtej pamiętnej nocy w górach, gdy wydawało się, że już nie ma żadnej nadziei, że wszystko stracone, stało się coś niezwykłego. Oszalała z rozpaczy matka poczuła spływające na nią spokój i pewność. Dostała odpowiedź. Doznała przypływu nieprawdopodobnej wprost siły, chciałoby się powiedzieć – nadludzkiej. Już wiedziała – jak opowiada reportażystce Karolinie Tomaszewicz – co i jak zrobić, by ocalić syna. „Bóg mnie poprowadził” – powtarza. Postawiła się więc całej nowoczesnej medycynie, która dysponuje doskonałą aparaturą ratującą życie, ale i daje sobie prawo do podejmowania decyzji o tym, kto ma żyć, a kto nie… I wygrała tę walkę, zadziwiła lekarzy, otoczenie i trochę chyba samą siebie.
Tę niezwykłą historię znajdą Państwo w środku numeru (s. 54-56), ale proponuję, by ten reportaż potraktować dziś nieco szerzej, by stał się punktem wyjścia do głębszej refleksji. Komu wierzy albo w kogo wierzy współczesny człowiek? Komu ufa bez cienia wahania? Bogu? Nauce, własnej intuicji? Wiem, wiem… Nasi Czytelnicy jednogłośnie odpowiedzą, że najbardziej ufają Panu Bogu i dla nich znak zapytania nie jest tu potrzebny, a nawet nieco niestosowny. Gdy jednak rozejrzymy się wokoło, posłuchamy tego, co mówią ludzie, okaże się, że odpowiedzi nie są już tak oczywiste. Świat się zmienia na naszych oczach w tempie, które zadziwia jednych, a niepokoi innych. Pytanie brzmi: czy możemy coś z tą sytuacją zrobić, czy pozwalamy, by toczyła się tak, jak się toczy?
Szkoła w likwidacji?
Nowa władza coraz częściej oznajmia zamiar rezygnacji z czegoś: lokalnych rozgłośni, elektrowni, CPK itd. Nieuchronnie zmierza to w stronę redukcji szkolnictwa.
To ja… ja żyję!
Niemieccy lekarze przyznali, że tak spektakularny powrót do życia i zdrowia Antoniego to efekt ciężkiej pracy wielu specjalistów, ale zadziałał też czynnik, który trudno wytłumaczyć. Iwona wie, że tym „czynnikiem” była jej niezachwiana wiara. Oto ich historia.
Przykład idzie z góry
Najlepszymi nauczycielami maluchów są rodzice. To oni są niezastąpionymi katechetami.
Walka na śmierć i życie
Czy Polska nadal będzie przykładem cywilizacji życia, czy jednak popłynie w głównym nurcie cywilizacji śmierci? Takie pytanie powinien zadać sobie każdy, komu zależy na przyszłości naszego kraju.
Zapomniany pogromca Moskali
Stał się symbolem zwycięskiej insurekcji w Warszawie w 1794 r., bo przyczynił się do upokorzenia Rosjan okupujących stolicę po II rozbiorze Polski.
Ostatni taki przywódca
„Kochajcie tę Świętą Ziemię, która Was wychowała i wykarmiła. Miłujcie Waszych współrodaków, wszystkich, bez różnicy stanu, którzy na tej ziemi wyrośli” – wzywał Romuald Traugutt, ostatni dyktator powstania styczniowego, aresztowany 160 lat temu, w nocy z 10 na 11 kwietnia 1864 r.
Nauczycielka pobożności
Chodzi o taką pobożność, która pozwala uczynić z całego swojego życia „kult należny Bogu.
Papież Paweł VI w adhortacji apostolskiej Marialis cultus, po przedstawieniu różnych sposobów oddawania głębokiej czci Bogu przez Maryję, podkreśla, że z tej racji powinna być Ona widziana przez wierzących jako „Nauczycielka pobożności” (n. 21). Chodzi o taką pobożność, która pozwala uczynić z całego swojego życia „kult należny Bogu, a z samej czci zadanie swego życia”. Maryja jest Tą, która spełnia bardzo ważną funkcję w życiu chrześcijanina w jego relacji do Boga, ponieważ pokazuje, w jaki sposób stawać na co dzień po stronie Boga, poucza też, jak należy rozumieć pojęcie pobożności. Pobożny to ten, kto chce i umie zdecydowanie opowiadać się za Bogiem w wydarzeniach swojego życia i jest do tego przygotowany wewnętrznie. Pobożność to nie tylko zestaw pewnych praktyk, które się wypełnia w ramach wiary i które są, oczywiście, ważne, ale to przede wszystkim duch, z którego czerpią te praktyki, aby potem, gdy zostaną odpowiednio przeżyte i wyrażone, kształtować całe życie chrześcijańskie.
Czytamy Franciszka
Nadzieja jest darem Jezusa, nadzieja to Jezus. Nadzieja nie polega na tym, by zawsze widzieć w połowie pełną szklankę, bo to jest zwykły optymizm. Nadzieja to nie optymizm, to dar. To prezent od Ducha Świętego.
Nadzieja zrodzona z Ewangelii nie polega bowiem na biernym oczekiwaniu na lepsze jutro, to jest niemożliwe; lecz na urzeczywistnianiu już dziś obietnicy Bożego zbawienia. Dzisiaj, każdego dnia. Nadzieja chrześcijańska nie jest błogim i naiwnym optymizmem tych, którzy oczekują, że wszystko się zmieni, a tymczasem stale układają sobie życie po swojemu. Jest budowaniem każdego dnia, konkretnymi gestami, królestwa miłości, sprawiedliwości i braterstwa, które rozpoczął Jezus. Oto, czego się od nas oczekuje: abyśmy byli, pośród codziennych spustoszeń świata, niestrudzonymi budowniczymi nadziei; byśmy byli światłem, gdy słońce się przysłania; byśmy byli świadkami współczucia, gdy wokół nas panuje rozproszenie; byśmy byli wrażliwą obecnością pośród powszechnej obojętności.
Duchowe drogowskazy
Do rąk czytelników trafia kolejna odsłona publikacji, która otwiera serca i umysły na głębię Bożego słowa i uwrażliwia na potrzeby ojczyzny.Ma ona swoje źródło w wieczornej modlitwie w intencji Kościoła i ojczyzny, która w ciągu 71 lat sprawowania na Jasnej Górze, w duchowym centrum Polski, stała się pomnikiem naszej katolickiej, ale i narodowej kultury oraz tożsamości. Mowa, oczywiście, o Apelu Jasnogórskim, który jednoczy Polaków jako wspólnotę wiary i narodu. W pierwszym Apelu uczestniczyło zaledwie kilka osób. Była to modlitewna odpowiedź na prześladowania i próbę zniewolenia Kościoła przez władze komunistyczne. Obecnie Apel (sprawowany codziennie o godz. 21) modlitewnie gromadzi rzesze Polaków w kraju i za granicą, również dzięki transmisjom radiowym i telewizyjnym, i nadal jest odpowiedzią na wyzwania współczesnego świata oraz przeciwności, a wypowiadana przy tej okazji nauka inspiruje do otwarcia się na Boże słowo. Tradycyjnie w czasie Apelu Jasnogórskiego do wiernych zwraca się abp Wacław Depo, metropolita częstochowski. Jego słowa są źródłem wiedzy o wydarzeniach minionych dni oraz zbiorem duchowych drogowskazów na przyszłość. Dzięki Wydawnictwu Sióstr Loretanek możemy na co dzień wracać do refleksyjnych słów metropolity częstochowskiego, a to za sprawą książki Apelowe „głosów zbieranie”.
Czym jest prawo ewangeliczne?
Chrystus przyszedł na świat nie po to, aby zmienić prawo, ale po to, by je wypełnić. Podczas swojego Kazania na Górze przekazał naukę, którą nazywamy prawem ewangelicznym. Jak podaje Katechizm Kościoła Katolickiego (n. 1965), jest ono na ziemi doskonałą formą prawa Bożego, naturalnego i objawionego. W sposób szczególny wypełnienie się starego prawa w nauczaniu Jezusa można zauważyć w Ośmiu błogosławieństwach. Przede wszystkim zawarte jest w nich pouczenie wskazujące drogę do zbawienia. Jezus mówi wprost, co należy czynić, aby osiągnąć królestwo niebieskie. Swoje słowa kieruje do osób niekoniecznie z najwyższego szczebla, ale szczególnie do tych, którzy są gotowi przyjąć to nauczanie z wiarą. Mowa tu o ubogich, pokornych, zasmuconych, czystego serca, prześladowanych z powodu Chrystusa.
Zanim staniemy się ofiarami
Od czasów pandemii wielokrotnie alarmowałem o nadchodzących zagrożeniach. Byłem lekceważony i obrażany, ale później okazywało się, że niestety, miałem rację.
Słabość naszej polityki zagranicznej i kadrowa nędza dyplomacji sprowadzają na nas zagrożenia, które jeszcze niedawno wydawały się jedynie domeną szpiegowskich thrillerów. Polska nie jest dziś ani spokojnym i jednonarodowym krajem, ani też oazą, w której przestępczość nigdy nie wychodziła poza pewien, niewielki, margines. Jeśli zdamy sobie sprawę z faktu, że nasz kraj stał się teraz centrum prania brudnych pieniędzy ukraińskich oligarchów, pieniędzy, które zostały ukradzione całemu ukraińskiemu narodowi, to istotnie – dreszcz przerażenia może przelecieć po plecach. A przecież to dopiero początek tego, co nas czeka w najbliższej przyszłości. Oligarchowie przywożą nad Wisłę całe walizy pieniędzy, które legalizują, kupując tu setki mieszkań (to właśnie istotna przyczyna ciągłego wzrostu cen mieszkań w Polsce). Brudne pieniądze wywożone z Ukrainy, pochodzące z machinacji, łapówek i okradania ukraińskiego narodu – tych prostych, dzielnych ludzi, którzy oddają swoje życie i zdrowie na froncie – są legalizowane w Unii Europejskiej za pomocą „polskich inwestycji”.
Niedziela szczecińsko-kamieńska (Kościół nad Odrą i Bałtykiem)
Dziesięć Słów
Mam wrażenie, że dzisiaj niektórym nawet nie wypada przypominać o tym, że Dekalog obowiązuje – powiedział Igor Jankowski, twórca kantaty o Dekalogu.
Fenomen Solidarności
Tegoroczne wydarzenie w gościnnej przestrzeni lokalu Przystanek Historia miało szczególny charakter.
O Szlaku Ottonowym
Autor tego tekstu, także na tych łamach, postulował potrzebę powstania na Pomorzu Zachodnim transgranicznego szlaku kulturowego poświęconego św. Ottonowi i jego misji chrystianizacyjnej.
Jak czytać Biblię i nie zniechęcić się?
O lekturze trudnych fragmentów Pisma Świętego oraz początkach i owocach Dzieła Biblijnego w Polsce mówi ks. prof. Sławomir Stasiak, rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu.
Prof. Wojciech Polak: Nasza tożsamość jest owocem przyjęcia przez Mieszka chrześcijaństwa
Prof. Wojciech Polak analizuje konsekwencje chrztu Polski w piątą rocznicę ustanowienia tego państwowego święta.
Tysiąc lat po chrzcie
Nie przepadam za komiksami, ale kiedy w jednej z popularnych księgarń usłyszałem z ust młodego człowieka biorącego do ręki komiks: „Co za indoktrynacja!”, nie mogłem się oprzeć.
Musiałem zobaczyć, co go tak oburzyło. Bardzo się zdziwiłem, bo był to komiks opisujący historię przyjęcia chrztu przez Mieszka I. Co prawda komunistom też to przeszkadzało, bo kiedy tysiąc lat później prymas Stefan Wyszyński i cały episkopat przygotowywali obchody Milenium, mieli z nimi ogromne kłopoty. Pięć lat temu za to ustanowiono w Polsce Święto Chrztu Polski, co stało się dla nas okazją do podjęcia tematu na łamach „Gościa” („Państwo u źródła” – s. 16). Nie mam wątpliwości, że trzeba. Niewiedzy w tym zakresie jest wśród nas mnóstwo, a incydent z księgarni tylko tę obserwację potwierdza. Nie uważam przy tym, że pewnych treści nie należy przewartościować, zastanowić się nad odpowiednim rozłożeniem akcentów i punktów ciężkości w tak delikatnej materii jak przyjmowanie przez cały naród nowej wiary. Nie twierdzę, że walor polityczny nie miał tu żadnego znaczenia, bo miał i było to zupełnie oczywiste – zarówno wtedy, jak i dzisiaj. Warto jednak przynajmniej zadać sobie trud refleksji na temat tego, jak inne były to czasy, w których wyznawana religia miała przede wszystkim charakter jednoczący społeczności.
Ponad tysiąc lat później rozliczamy się nad Wisłą i inni nas rozliczają, aczkolwiek nie zawsze w sposób obiektywny i pozbawiony kontekstów ideologicznych, z naszym polskim katolicyzmem. Spuszczamy z tonu, robimy rachunek sumienia, słuchamy, jak inni mówią: „Tracicie wiarygodność”. Czasem zadaję tak twierdzącym pytanie, czy uważają, że jest ona do odzyskania. Tym bardziej że sam Jezus w Ewangelii wielokrotnie powtarzał, iż nasza skuteczność przybliżania ludziom królestwa Bożego jest uzależniona od przejrzystości i wiarygodności. Nie odpowiadają, najpewniej cieszyliby się, gdyby mogli powiedzieć: „Jesteście pod tym względem skończeni”. Ja też nie wyrokuję, ale i nie tracę nadziei. Bp Olivier Leborgne, zapytany, skąd we Francji tak nagły wzrost liczby przyjmujących chrzest bardzo młodych dorosłych (jakieś 12 tysięcy ludzi), odpowiedział, że… nie wie. „To ewidentny znak od Pana Boga, to nie jest rezultat prowadzonej przez nas misji, nikt się tego nie spodziewał, przyszli nie wiadomo skąd” – stwierdził. No cóż, pozostaje mieć nadzieję, że w rzeczywistości sukces wszystkich kościelnych dzieł ostatecznie zależy od Boga, który potrafi działać znaki i cuda niezależnie od naszych ludzkich przywar.
Oręż przesady
Każdy w pewnej mierze zawodzi – ale w ocenie należy znać tę miarę.
Zapowiedź artykułu w „Newsweeku”: obrazek z księdzem przystrojonym w naszyjnik z różowych piór i tytuł: „Sekretne życie księży”. A poniżej: „Na plebaniach orgie, narkotyki, zabójstwa, a Kościół mówi, że mamy się modlić i nic nam do tego. Jak to się nie skończy, w katedrach będą muzea – mówią ludzie w diecezji sosnowieckiej”.
Tak sobie myślę, że gdyby Pan Bóg czytał tylko „Newsweeka”, to zostałby ateistą. Nie żebym kwestionował prawdziwość tych okropnych rzeczy, o których słyszymy, że dzieją się w Kościele. Niech to wszystko wychodzi, i to jak najprędzej, bo nic tak nie zatruwa Kościoła jak gangrena grzechu ukrytego pod pozorami pobożności. Nie ma gorszych nauczycieli wiary niż prowadzący podwójne życie moralizatorzy, raczący ludzi religijnym bełkotem. Mam natomiast dużo przeciw tworzeniu fałszywej atmosfery, która ma prowadzić ludzi do wniosku, że każdy ksiądz to hipokryta. Mam dużo przeciw sugerowaniu, że Kościół to zbiorowisko zboczeńców i wykolejeńców. Niektórzy już tak się rozpędzili, że znajdują księżom grzechy nawet tam, gdzie samych księży nie ma. Tak się zdarzyło niedawno, gdy w mediach poszło kłamstwo o zatrzymaniu sercanina w hotelu w towarzystwie kobiety. Ani on był w hotelu, ani z kobietą, ale trzeba było tego fejka puścić, bo ludzie gotowi jeszcze pomyśleć, że samo zatrzymanie było bezzasadne.
Gdyby napisać tekst zatytułowany „Sekretne życie dziennikarzy”, też by się znalazło sporo ciekawego materiału. Podobnie z każdą inną branżą, ale kogo to obchodzi, skoro jest zamówienie na Kościół. Bo jest takie zamówienie. Hasło sprzed paru lat o „opiłowaniu katolików” nie padło w próżni i nie było przypadkiem – to element strategii, która zawsze zaczyna się od wpuszczania elementów rozmiękczających opinię publiczną. Potem się wynajduje skandale, podkręca, obudowuje umoralniającą gadką – i mamy obraz Kościoła, od którego ze wstrętem odwrócił się Bóg.
Pierwszy krok
Przygotowania do jubileuszu odkupienia powinniśmy zacząć od całkowitego oddania się w ręce Maryi.
Ogłoszony przez abp. Tadeusza Wojdę czas nowenny, w którym będziemy się przygotowywać na jubileusz odkupienia, rozpoczyna się w roku innych okrągłych rocznic. Tu chciałbym zwrócić uwagę na dwie. 60 lat temu Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła. Stało się to na prośbę polskiego episkopatu oraz prymasa Wyszyńskiego. Maria Okońska wspomina, że kiedy prymas wrócił z Rzymu i opowiadał o atmosferze tego wydarzenia, m.in. o reakcjach biskupów z całego świata, porównał ten moment z tym, co działo się na Soborze Efeskim, na którym potwierdzono Boże macierzyństwo Maryi. „Powtórzył się Efez. Tam Maryja została ogłoszona Matką Boga, tu – Matka Boga została ogłoszona Matką Kościoła” – cieszył się prymas. Była to niewątpliwa zasługa polskich biskupów, choć Wyszyński wiedział, że podziękowania należą się przede wszystkim Marii Okońskiej i jej zespołowi. „Dziękuję za to, że wyklęczałyście tę sprawę na Jasnej Górze, wbijając dzień i noc kolana w posadzkę jasnogórską” – mówił wzruszony. Z kolei 40 lat temu, czyli w 1984 roku – w uroczystość Zwiastowania Pańskiego – Jan Paweł II w łączności ze wszystkimi biskupami oddał cały świat Niepokalanemu Sercu Maryi, wypełniając tym samym prośbę, jaką przekazała Matka Boża przez s. Łucję. Istnieją pewne kontrowersje na temat tego, czy rzeczywiście papież uczynił wszystko tak, jak życzyła sobie Maryja, jednak wielu komentatorów, powołując się na ujawnione dokumenty, wskazuje, że dokonane zawierzenie najprawdopodobniej uchroniło świat od planowanej przez Moskwę wojny atomowej. Można więc założyć, że przez niebo zostało przyjęte.
Jakie znaczenie mają dla nas te rocznice? Myślę, że logika czasu podpowiada, od czego powinniśmy zacząć przygotowania do jubileuszu odkupienia. Jeśli pod krzyżem mamy stanąć jak Jan i Magdalena z Matką Boga, to z Nią powinniśmy tę drogę rozpocząć. Niezależnie od tego, jakie programy duszpasterskie będą nam towarzyszyć w przeżywaniu tego okresu – a wierzę, że pojawi się ich wiele – cały proces powinniśmy zacząć od całkowitego oddania się w ręce Maryi.
#TakDlaŻycia
„Działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury” – mówił prymas Wyszyński.
Macron: gesty i polityka
Geopolityka to wpływ położenia państw na ich politykę, ale tylko wpływ.
Święta Gemma Galgani – dziewczyna, która nie próżnuje
Ta młoda Włoszka zadziwia dziś tak samo jak za ziemskiego życia. A właściwie jeszcze bardziej.
Św. Izaak z Niniwy – syryjski Jan od Krzyża
Jest świadkiem duchowych przestrzeni, których większość ludzi nie odwiedza, choć podejrzewa, że istnieją. Mówi o czymś, czego wszyscy pragniemy, ale nie wszyscy mamy odwagę po to sięgnąć. Może się to jednak zmieni, bo otrzymaliśmy właśnie polski przekład jego pism. „O, cóż to za rozkoszna nauka!”, pisano o dziełach św. Izaaka z Niniwy.
Święta Agnieszka z Montepulciano. „Matko nasza, Agnieszko, chwalebna!”
Agnieszka, którą sama Katarzyna ze Sieny nazywała „chlubną matką”, założyła nową gałąź dominikańskiej rodziny. Nowiutki klasztor stanął w miejscu, w którym przed laty dziewięciolatkę zaatakowały ptaki.
Dzwony Nadziei z Łagiewnik
Był rok 2020. Trwała pandemia, wiele kościołów zamknięto, w innych wprowadzono ograniczenia, odwoływano wielkie celebracje liturgiczne. A tymczasem na Filipinach ktoś wpadł na – wydawałoby się szalony w tych warunkach – pomysł, by przywieźć z Polski Dzwon Nadziei, bijący w rytmie najprostszej modlitwy: „Jezu, ufam Tobie”.
Drabina do nieba. Na wypadku i śmierci młodej dziewczyny Bóg buduje ogromne dobro
Alicja jest w niebie, Agnieszka głęboko w to wierzy. Nie czuje żalu do Pana Boga, choć jeszcze kilka dni przed wypadkiem dziękowała za taką córkę. Dziś dziękuje za to, że ją miała.
Alicja była dobra, po prostu dobra. Jej młode życie dopiero się zaczynało. O czym marzyła? Chciała mieć dużą rodzinę i modliła się o dobrego męża. Ale jeszcze zanim o męża, to wcześniej o umiejętność wytrwania w czystości. – Sama nie wiem, skąd w niej się to brało, dlaczego tak bardzo się o to modliła, mając jednocześnie ogromne uwielbienie dla Marii Magdaleny, którą stawiała sobie za przykład – Agnieszka Mazurek, mama Alicji, mówi, że dla córki ta postać stała się na pewnym etapie życia wzorem. Ta, która wyciągnięta z błota tak przylgnęła do Jezusa, że nie wyobrażała sobie życia bez Niego. Jak Alicja. Bo dziewczynka już od najmłodszych lat przylgnęła do Kościoła.
Zaczarowani w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą
Jasne spichlerze i mrok splątanych lessowych wąwozów. Lśniące w słońcu pastelowe perły renesansu i wiosna wybuchająca w rozlewiskach Wisły. Wielobarwny Kazimierz przyciąga jak magnes…