1 – Niedziela – 09.02.2025
2 – Co przeczytasz w „Niedziela 06/2025”
3 – Co przeczytasz w „Gość Niedzielny 06/2025”
Czytanie pierwsze
(Iz 6, 1-2a. 3-8)
W roku śmierci króla Ozjasza ujrzałem Pana zasiadającego na wysokim i
wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny
stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł. I wołał jeden
do drugiego: „Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała
ziemia pełna jest Jego chwały”. Od głosu tego, który wołał,
zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem. I
powiedziałem: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o
nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy
moje oglądały Króla, Pana Zastępów!” Wówczas przyleciał do mnie
jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który szczypcami wziął z
ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: „Oto dotknęło to twoich
warg, twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech”. I
usłyszałem głos Pana mówiącego: „Kogo mam posłać? Kto by Nam
poszedł?” Odpowiedziałem: „Oto ja, poślij mnie!”
Czytanie drugie
(1 Kor 15, 1-11)
Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którą
przyjęliście i w której też trwacie. Przez nią również będziecie
zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam głosiłem. Bo inaczej na
próżno byście uwierzyli. Przekazałem wam na początku to, co
przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że
został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i
że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej
niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd,
niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim
apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako
poronionemu płodowi. Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i
niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży.
Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie
okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich,
nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną. Tak więc czy to ja, czy
inni, tak nauczamy i tak uwierzyliście.
Psalm
(Ps 138 (137), 1b-2a. 2b-3. 4-5. 7e-8)
REFREN: Wobec aniołów psalm zaśpiewam Panu
Będę Cię sławił, Panie, z całego serca,
bo usłyszałeś słowa ust moich.
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów,
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.
I będę sławił Twe imię za łaskę i wierność Twoją,
bo ponad wszystko wywyższyłeś Twe imię i obietnicę.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem,
pomnożyłeś moc mojej duszy.
Wszyscy królowie ziemi będą dziękować Tobie, Panie,
gdy usłyszą słowa ust Twoich.
I będą opiewać drogi Pana:
„Zaprawdę, chwała Pana jest wielka!”
Wybawia mnie Twoja prawica.
Pan za mnie wszystkiego dokona.
Panie, Twa łaska trwa na wieki,
nie porzucaj dzieła rąk swoich.
Aklamacja (Mt 4, 19)
Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi.
Ewangelia
(Łk 5, 1-11)
Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa
Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie
stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci.
Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go,
żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy
przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębię i
zarzućcie sieci na połów!” A Szymon odpowiedział: „Mistrzu,
całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo
zarzucę sieci”. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo
ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na
współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci
podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały.
Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Wyjdź
ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym”. I jego bowiem, i
wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego
dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli
wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się,
odtąd ludzi będziesz łowił”. I wciągnąwszy łodzie na ląd,
zostawili wszystko i poszli za Nim.
Komentarz
Wpaść w sieci Słowa Bożego i dać się prowadzić przez Słowo, to
pójść za Jezusem do Kafarnaum, to stanąć nad brzegiem Jeziora
Galilejskiego, zobaczyć łódź Piotra. Tego Piotra, który jest już
Jezusowi znajomy. W czwartym rozdziale Ewangelii św. Łukasza, Jezus
gości w domu Piotra i uzdrawia jego teściową. Ten Jezus, który obchodzi
wioski i miasta, wraca w okolice Kafarnąum, i naucza nad jeziorem.
Niezwykłość Jego nauk sprawia, że ciśnie się do niego tłum ludzi. Po
co, dlaczego – żeby słuchać Słowa, bo to Słowo daje życie. Wydaje
się, że Piotr może nie do końca zainteresowany jest słuchanie Słowa.
On jest zajęty swoją pracą, on płucze sieci, on ma w sobie
doświadczenie porażki – nocny połów nie udał się. I w tym miejscu, w
tym momencie pojawia się Nauczyciel, który prosi Piotra, żeby
udostępnił łódź, „by łowić ludzkie serca”. Jezus, jak z
ambony, tak z łodzi, naucza tłum ludzi. Pośród tych słuchaczy znajduje
się również Piotr, który uczy się żyć na słowo Jezusa. W czasie
tego niezwykłego połowu, który za chwilę, za moment nastąpi, kiedy to
na słowo Jezusa zarzuci sieci, przejdzie drogę od ucznia, którym się
staje – „mistrzu na twoje słowo zarzucę sieci”, do odkrywania w
Jezusie Pana i Zbawiciela, kiedy Jemu głęboko oddaje pokłon. Uczymy się
żyć na słowo Jezusa. Czasami trzeba nam jakby wyłączyć całą naszą
logikę, nie żeby porzucić myślenie, tylko żeby zawierzyć i zaufać
Bogu, że on ma dla nas plan. Tego nas uczy Szymon Piotr. W porze kiedy
ryba brać nie powinna, w środku dnia, gdy zazwyczaj ryby są ukryte w
czeluściach jeziora, na słowo Jezusa, na słowo cieśli rybak zarzuca
sieci. Na słowo Jezusa podejmujemy ryzyko drogi wiary, żeby uczyć się
czym jest zaufanie, czym jest podążanie za Mistrzem.
ks. Wenancjusz Zmuda
Służba nadziei
Czy choroba może być doświadczeniem niosącym uzdrowienie? Jak przejść przez cierpienie własne i naszych bliskich i trwać z ufną wdzięcznością przy Bogu? – pytamy ks. Sławomira Cierniaka, kapelana Hospicjum Stacjonarnego i Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Caritas Archidiecezji Warszawskiej.
Nie da się ukryć…
Niejeden zdrowy, patrząc na dzielne znoszenie cierpienia przez chorego, zmienia swoje życie i zwraca się do Boga.
Cud numer 71
John Traynor nie mógł nawet chodzić, ale uparł się i jakoś dotarł do sanktuarium. Potem, podczas procesji eucharystycznej, stało się coś niezwykłego – opowiada lekarz z Lourdes dr Alessandro de Franciscis.
Wiara mnie ukształtowała
Rodzina jest dla niej najważniejsza. Chroni swoją prywatność, w tym poglądy, które najczęściej zachowuje dla siebie. Kiedy jednak trzeba ich bronić i dać świadectwo – potrafi walczyć z otwartą przyłbicą.
Szkoła świętości
W przeżywaniu Roku Jubileuszowego chodzi o to, by nauczyć się żyć w sposób święty – wyjaśnia ks. Tadeusz Aleksandrowicz.
Pamięć i Tożsamość
Wśród nas, katolików w Polsce, zanika świadomość wielkiego dziedzictwa św. Jana Pawła II i bł. Stefana Wyszyńskiego.
Jednym słowem
Co jest kluczem do zrozumienia przesłania Jezusa?
Ewangelia niewątpliwie ma moc leczenia ran, które na życiowej drodze niejeden raz odnosimy. Dzięki niej możemy podnieść się z upadku. Ale czy w pełni uświadamiamy sobie jej moc? Czy wiemy, jak ją czytać, by przyniosła pożytek? Wreszcie – czy wiemy, na co w czasie jej lektury zwrócić szczególną uwagę, co stanowi centrum Ewangelii, jej serce? Na te pytania odpowiada w swojej najnowszej książce o. Michał Legan, paulin. Jego rozważania można podsumować jednym słowem: miłosierdzie. W słowie tym kryje się przebogata treść, którą autor wydobywa na światło dzienne.
Niedziela szczecińsko-kamieńska (Kościół nad Odrą i Bałtykiem)
Chorzy – umiłowana cząstka Kościoła
Tegoroczny XXXIII Światowy Dzień Chorych wypada w Roku Świętym, którego głównym przesłaniem jest nadzieja, ta zaś nierozerwalnie łączy się z cnotą cierpliwości.
Jubileusz dzieła miłosierdzia
Każdego dnia niosą pomoc potrzebującym w Polsce i na świecie. Podczas Mszy św. abp Wiesław Śmigiel przypomniał o wartości miłosierdzia i niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, dziękując wszystkim za poświęcenie.
Pielgrzymi nadziei
Zbliża się 50. rocznica śmierci bł. ks. Michała Sopoćki.
Człowiek człowiekowi
Sporo o opiece w tym numerze. O opiece nad chorymi (Światowy Dzień Chorego, trudno się dziwić!), o opiece, która czasem kosztuje życie (ks. Paweł Kontny i jego ofiara z życia poniesiona w obronie młodych kobiet przed czerwonoarmistami), czy o opiece rodziców nad dziećmi w kontekście akcji „Posyłam dziecko na religię”.
I dobrze, bo choćby się wszelkie instytucje tego świata sprzęgły i udawały, że potrafią zapobiec problemom ludzkości, to to, co potrafi pojedynczy człowiek podający rękę drugiemu człowiekowi, jest nie do przecenienia. Zresztą historia jest nauczycielką życia, a ludzie zazwyczaj najlepiej radzili sobie, wspierając się nawzajem. Na przykład w sytuacjach, w których wspomniane instytucje nie nadążyły, nie przybyły, nie przewidziały albo ugrzęzły, skorumpowane w taki czy inny sposób. Lub gdy rzekomo pomagając, w rzeczywistości zaplątały się w ideologiczny węzeł tak, że trzeba było przed tą – pożal się Boże – pomocą uciekać (vide: Skandynawia i zapędy rozmaitych instytucji, żeby uszczęśliwiać obywateli na siłę i odbierać dzieci rodzicom).
Pragnę, aby ten numer „Gościa” dał czytelnikom iskrę nadziei, że nie zawsze „człowiek człowiekowi wilkiem”. Że nie wszędzie ludzie ludziom zgotowali zły los. Że pomagać możemy realnie. Z serca. Bez nadęcia, kamer, koncertów, oklasków, muzyki. Ot tak, po prostu. Bez tzw. bogatych środków, za to z ogromną empatią. Bez poczucia mocy i misji, za to ze zwyczajną miłością.
A wracając do wspomnianej akcji „Posyłam dziecko na religię”… Ma rację Marcin Jakimowicz, gdy pisze: „Rozporządzenie w sprawie organizacji lekcji religii w szkole stało się faktem. Lekceważąc protesty rodziców i katechetów oraz kompromisowe propozycje hierarchów Kościoła katolickiego i przedstawicieli innych wyznań, Barbara Nowacka podpisała dokument ograniczający nauczanie religii w szkołach do godziny w tygodniu i nakazujący, by zajęcia te odbywały się przed obowiązkowymi lekcjami lub po nich. Działania minister edukacji są zawłaszczaniem tej przestrzeni przez politykę. W Wielkopolsce powstała świetna inicjatywa, która zamiast »tupać nogami«, skupiła się na tym, co pozytywne, dobre i wartościowe. (…) »Niech twoje słowa i zaangażowanie będą inspiracją dla innych. Wspólnie pokażmy, że katecheza to coś więcej niż lekcja – to droga budowania wartości i wiary w przyszłość« – zachęcają inicjatorzy akcji »Posyłam dziecko na religię«”. Od razu człowiekowi lżej na sercu się robi. Cała afera wokół katechezy z pewnością spodobała się tym, którzy wartości chrześcijańskie widzieliby najchętniej w skrzyni z napisem „nie otwierać”, na zakurzonym strychu i żeby to tylko szkolny strych nie był, o klasach nie wspominając. Trochę krzyku, trochę ideologii, trochę powyborczej paplaniny i wydawać by się mogło, że jaśnie oświecona demokracja nareszcie oświecona będzie jeszcze jaśniej. Tyle że to wszystko, właśnie, paplanina i bzdurki. Dobrze, że rodzice mają świadomość tego, że dzieci zostały powierzone przede wszystkim ich opiece!
Watykanistka trzech papieży: Watykan daje dziennikarzom wolność
O obecności papieży w mediach, potrzebie dobrej komunikacji i odbudowywaniu wiarygodności i Kościoła mówi Valentina Alazraki, watykanistka.
Watykaniści – inni niż wszyscy? Wyzwania w pracy dziennikarskiej w Watykanie
Pracują u boku papieża dla najważniejszych agencji prasowych i mediów na świecie. Bacznie śledzą działalność Stolicy Apostolskiej. Na dobre wpisali się w pejzaż Watykanu, tworząc „małe magisterium”.
Jednym z rekruterów personelu jest św. Jan Boży. Co jeszcze wyróżnia szpitale bonifratrów?
Wielu pacjentów chce się leczyć tam, gdzie mogą liczyć na wsparcie nie tylko medyczne, ale też na opiekę duchową.
Ja posyłam, a ty? „Katecheza to coś więcej niż lekcja”
„Posyłam dziecko na religię. Nie wstydzę się tego. Taki przekaz wystarczy” – mówi Krzysztof Tomiak, który wraz z żoną został ambasadorem akcji.
Kierownictwo czy towarzyszenie? O duchowym wsparciu w Kościele
Powinien być uważny, wrażliwy i cierpliwy. Zakorzeniony w Kościele i otwarty na różnorodność ludzkich poszukiwań. Jeśli zna się na rzeczy, wie, że ważniejsze jest słuchanie niż mówienie.
Zabity w obronie dziewcząt Ocalił 70 jeńców, zginął w obronie dziewcząt. Historia ks. Pawła Kontnego
Młode kobiety opierały się, gdy sowiecki oficer przemocą wpychał je do samochodu. 35-letni ksiądz z biało-czerwoną opaską na rękawie ruszył w ich kierunku. „To tak robicie?! Tak przyszliście nas oswobodzić?!” – krzyknął. Korzystając z zamieszania, dziewczyny uciekły. Ich wybawca nie zdążył. Minęło 80 lat od dramatycznych wydarzeń w Lędzinach.
Watykan o sztucznej inteligencji: Nie powinna być czczona i ubóstwiana. AI to tylko blade odbicie ludzkości
Ukazał się watykański dokument o relacji między sztuczną a ludzką inteligencją. Dlaczego powstał? – Bo Kościół nie może ignorować narzędzi, które kreślą naszą przyszłość – podkreśla o. Paolo Benanti, papieski doradca ds. sztucznej inteligencji.
„Gdy przychodzi cierpienie, głęboka wiara zdecydowanie pomaga. Wiara płytka odwrotnie”. Rozmowa na Dzień Chorego
Dlaczego łączenie przestrzeni wiary i szpitala nie jest dorabianiem pobożnej ideologii, wyjaśnia doktor Barbara Kopczyńska.
Skąd się wzięli naziści? Jak nowomowa odciska się na prawdzie historycznej
Problemem rządu nie są przejęzyczenia, ale całkowity odwrót od polityki pamięci.
Paweł Kowal dla „Gościa”: Nawet gdyby Ukraina nie chciała wstąpić do Unii, to oczekiwałbym od niej umożliwienia przeprowadzenia pochówku ofiar zbrodni wołyńskiej
O możliwościach przełamania impasu w sprawie ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej mówi dr hab. Paweł Kowal, przewodniczący Rady ds. Współpracy z Ukrainą.
W wielkim mieście nie jest łatwo chorować. Fundacja Jestem przychodzi z pomocą
Fundacja Jestem: tu się żyje pełną piersią.
Franciszek z Asyżu – król nocnych imprez, który został świętym. Luc Adrian napisał dynamiczną opowieść o jego życiu
Kiedy Pietro Bernardone, bogaty kupiec z Asyżu, wyznaczał ścieżkę kariery swego syna, który miał zostać pięknym, inteligentnym, silnym i bogatym szlachcicem, nie wziął pod uwagę, iż ten zapragnie realizować zupełnie inny, Boży plan.
Franciszek, kuglarz boży
Prawie 800 lat temu św. Franciszek z Asyżu napisał „Pieśń słoneczną”.
Zakręceni w kurek
Dziś „faszysta” to każdy, kogo nie lubią ci, którzy uważają się za antyfaszystów.
Mój ostatni felieton, w którym wyraziłem satysfakcję z amerykańskiej „rewolucji zdrowego rozsądku”, spotkał się na ogół z uznaniem czytelników, ale pojawił się też zarzut, że w ten sposób „katolicy entuzjastycznie wspierają faszyzm”. Przejrzałem to, co napisałem, sprawdzając, czy przypadkiem coś mi nie umknęło. Ale nie. Inkryminowane słowo wprawdzie pada: „Facebook i inne serwisy nagle przestają okładać niegrzecznych użytkowników stygmatem faszystów”, ale czy to jest pochwała faszyzmu? To raczej ilustracja tego, co Facebook robił, ale właśnie przestaje robić, czyli arbitralnie dzielić ludzi na tych, którzy mają poglądy „słuszne”, i tych, co je mają „faszystowskie”. Bo tak to jest po lewej stronie świata, że aby zarobić na epitet faszysty, wystarczy narazić się komuś, kto uważa się za antyfaszystę.
Ten problem musiał istnieć już w połowie minionego wieku w Ameryce, skoro zmarły w 1979 roku abp Fulton Sheen pisał: „Obrzucanie się wyzwiskami racjonalizuje jedynie naszą własną nieszczerość, w szczególności używanie tych wyzwisk, które nigdy nie zostały zdefiniowane, takich jak »faszysta«. Typowym przykładem użycia tego wyrazu jest przypadek małej dziewczynki, która zapytana, dlaczego nazwała inną małą dziewczynkę faszystką, odpowiedziała: »Każdego, kogo nie lubię, nazywam faszystą«”.
Cóż, dziewczynka przynajmniej była szczera – dorośli „antyfaszyści” nie powiedzą prawdy. Oni będą się zasłaniać szczytnymi ideałami: walką z rasizmem, z lekceważeniem praw człowieka, z wykluczeniem itede, a naprawdę chodzi o to, że cię „nie lubią” – czytaj: nienawidzą. Widzą w tobie zagrożenie swoich interesów, swojej stabilizacji i dominacji. Pewnie dlatego w środowiskach lewicy ideologicznej wybucha taka „antyfaszystowska” furia na sam dźwięk słowa „Trump”. A jaki tam z niego faszysta, on po prostu zakręcił kurek z pieniędzmi.
„Przed organizacjami, które dotąd korzystały z amerykańskich funduszy, wyjątkowo trudny czas” – ubolewają w TVP Info. A jakie to organizacje? A Kampania Przeciw Homofobii na przykład. „Decyzje administracji Trumpa oznaczają dla nas konieczność mobilizacji” – pisze KPH. Patrzcie, czyli teraz się nie mobilizowali, bo i po co, jak manna spadała z USA. Kto jeszcze? A Fundacja Aktywna Demokracja, którą poraziła wieść o „natychmiastowym zamrożeniu wszelkich grantów i innych dotacji przyznanych na takie tematy jak: równość płci, prawa osób LGBTQ+, różnorodność kulturowa, inkluzywność i wiele innych kwestii”. Podobnych zdradzonych przez USA jest dużo więcej.
No patrzcie państwo. I teraz się okazuje, że te działające w Polsce organizacje tak jakby nie za polskie pieniądze działały. Dziwne, prawda? Niewdzięczni ci Polacy, że sami takich wspaniałych podmiotów nie finansowali. Faszyści.
KRÓTKO:
Wreszcie sprawiedliwość
Kalifornia wycofała wszystkie zarzuty przeciw dziennikarzom, którzy ujawnili prowadzony przez Planned Parenthood handel ciałami abortowanych dzieci. Sprawa ciągnęła się od dekady. Dziennikarze David Daleiden i Sandra Merritt po odkryciu przestępczego procederu giganta aborcyjnego zamiast pochwały otrzymali pozwy. Kamala Harris, która w 2016 r. była prokuratorem generalnym Kalifornii, zamiast zbadać sprawę, nakazała wszczęcie dochodzenia karnego wobec dziennikarzy. Kolejny prokurator, Xavier Becerra, oskarżył ich o naruszenie prawa Kalifornii, dotyczącego nagrywania z ukrycia. Chodzi o nagrania ukrytą kamerą, które są niezbitym dowodem na praktykowany przez Planned Parenthood nielegalny handel ciałami zabitych dzieci i zamawianie ich organów. Mimo że dziennikarze śledczy działali legalnie, sąd zablokował rozpowszechnianie nagrań, a roszczenia w sprawie karnych odszkodowań od dziennikarzy osiągnęły kwotę kilkudziesięciu milionów dolarów. Dziennikarze nie zapłacą jednak ani centa: 28 stycznia br. stan Kalifornia zawarł z nimi ugodę. Sprawa została oddalona, a po jej zamknięciu oskarżeni zostaną uznani za niewinnych. Podczas procesu wyszło m.in. na jaw, że aborcjoniści Planned Parenthood zmieniali procedury medyczne w celu pozyskania nieuszkodzonych organów, co pozwalało uzyskać od zamawiającego wyższą zapłatę. Okazało się też, że za najcenniejsze uważano organy dzieci, które podczas aborcji rodziły się żywe.
? ? ?
Świat burzy się, kiedy grzech i łaska zostają nazwane po imieniu.
rzypadek pierwszy: styczniowa „Więź”. Ksiądz profesor podejmuje jeden z najboleśniejszych wątków sekularyzmu przeorującego Polskę – niewierzące dzieci wierzących rodziców. Uspokaja: „To, co rodzice biorą za »niewiarę« swoich dzieci, może oznaczać wiele różnych postaw. Może być odejściem od wiary albo odejściem od sposobu wiary praktykowanego przez rodziców. Może też być czymś zupełnie innym”. Radzi: „Najbardziej podoba mi się postawa tych wierzących rodziców, którzy nie przeżywają tej sytuacji dramatycznie i zachowują serdeczne, żywe więzi rodzinne. Gdy (…) ten temat ani nie wraca zbyt często, ani nie wisi w powietrzu (…). Kiedy – mówiąc kolokwialnie – nie ma tematu”. Rodzice – tłumaczy profesor – „muszą wykonać pracę duchową, samych siebie przemienić wewnętrznie, aby być zdolnymi do faktycznego poluzowania. (…) W takiej pracy duchowej pomocne może być rozbrojenie prostej dychotomii: wierzący – niewierzący”.
Zachować serdeczne i żywe więzi – jasne, konieczne. Ale co to znaczy „nie ma tematu” i „nie przeżywać tej sytuacji dramatycznie”? Czy nie jest raczej tak, że w przestrzeni serdecznej więzi trzeba szukać takiej formy komunikacji, która nie wywoła wojny religijnej, a która wyrazi całą miłość, cierpienie i troskę o zbawienie dziecka, zamiast luzować dramat i rzecz zamilczeć? Że to trudne? Jasne. Lecz konieczne, jeśli nasza miłość jest i ma być prawdą. A jeśli nasze dziecko zachoruje nie na chorobę duszy a, dajmy na to, na białaczkę? Nie przeżywać tej sytuacji dramatycznie i nie ma tematu? I co to znaczy „rozbroić prostą dychotomię wierzący – niewierzący”? Nie umiem też oderwać tej kwestii od przejmujących słów Jezusa: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką” (Mt 10,34-35).
Przypadek drugi: adwentowy „Tygodnik Powszechny”. Filozof opowiada o swoim zbliżaniu się do chrześcijaństwa. Mówi: „Znienacka, pośrodku świata gnostycko-jungowskiego, w którym byłem wówczas zanurzony, Bóg chrześcijański wydał mi się Kimś, czyje istnienie byłoby najlepszym możliwym scenariuszem. (…) Chrześcijaństwo wydaje się nie tylko »wystarczająco dobrym« projektem życiowym, ale i odtrutką na teorie spiskowe, fake newsy, polaryzację (…) układ idei i wartości, jaki niesie ze sobą świat chrześcijański, wydaje mi się układem, na który mogę postawić”. Wszystko pięknie. A jednak: scenariusz, projekt, układ. Byłoby, wydaje się, „jeśli Bóg jest” (tytuł rozmowy). Dobrze, że filozof zdaje się (!) wychodzić z piekła intelektualistów, jakim od tysięcy lat jest gnoza, ale ciągle sporo tu asekuracji, zapętleń, dwumyślenia, obaw, by nie okazać się zbyt prostodusznym: „Opowieść o grzechu pierworodnym można rozpatrywać jako perwersyjną formę samoponiżenia, ale można też widzieć w niej głębokie rozpoznanie ułomności ludzkiej natury. (…) Papieży warto czytać, tak samo jak warto czytać proroków ateizmu”. Symetryzm? Serio?
Jak to się dzieje, że najprostsi członkowie róż różańcowych nie mają tych dylematów? Nie umiem oderwać tej kwestii od przejmujących słów Jezusa: „zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25).
Przypadek trzeci: świąteczny „Gość Niedzielny”. Profesor recenzuje polski Kościół. Twierdzi: „Polski Kościół po 1989 roku był i jest przepełniony lękiem. Lękiem przed nowoczesnością, przed obcymi, przed samodzielnością myślenia, przed wolnością w Kościele, przed dzieleniem się odpowiedzialnością ze świeckimi, przed kobietą w Kościele itd. (…) budzi poczucie, że trzeba uciekać z tego świata. A najlepiej chronić się w murach kościoła, które bronią przed złym, przeżartym niegodziwością światem”.
Ratzinger diagnozował ten stan rzeczy tak: „To nie chrześcijanie przeciwstawiają się światu. To świat jest w opozycji do nich, odkąd ogłoszono prawdę o Bogu, Chrystusie i człowieku. Świat ten burzy się, kiedy grzech i łaska zostają nazwane po imieniu. Chrześcijanin musi przeciwstawić się wszystkiemu, co jest niby logiczne i naturalne, a co Nowy Testament nazywa »duchem świata«. Nadszedł czas, by odnaleźć w sobie odwagę bycia nonkonformistą, zdolność do stawiania oporu, do odkrywania prawdziwego oblicza niektórych tendencji we współczesnej kulturze”.
Jeszcze raz Ratzinger, trzem przypadkom z dedykacją: „Dzisiaj czujemy, że świat w Kościele zwraca się przeciwko Kościołowi, chce przeforsować swoje kryteria, z Kościoła chce uczynić świat i nie chce tej decyzji Jezusa, której wymaga posłuszeństwo Jego słowu szczególnie tam, gdzie to słowo nas oczyszcza i zmienia”.