Czytaj…

 


 
1 – Niedziela – 30.11.2025
2 – Co przeczytasz w „Niedziela 48/2025”
3 – Co przeczytasz w „Gość Niedzielny 48/2025”
 


 
Pierwsza Niedziela Adwentu
 

Czytanie pierwsze
(Iz 2,1-5)

Widzenie Izajasza, syna Amosa, dotyczące Judy i Jerozolimy: Stanie się na
końcu czasów, że góra świątyni Pana
stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki. Wszystkie narody
do niej popłyną, mnogie ludy pójdą i rzekną:
„Chodźcie, wstąpmy na górę Pana, do świątyni Boga Jakuba! Niech
nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami.
Bo Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pana z Jeruzalem”. On będzie
rozjemcą pomiędzy ludami i wyda wyroki dla licznych narodów. Wtedy swe
miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw
narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny.
Chodźcie, domu Jakuba, postępujmy w światłości Pana!

Psalm
(Ps 122,1-2.4-5.6-7.8-9)

REFREN: Idźmy z radością na spotkanie Pana

Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano:
„Pójdziemy do domu Pana”.
Już stoją nasze stopy
w twoich bramach, Jeruzalem.

Tam wstępują pokolenia Pańskie,
aby zgodnie z prawem Izraela wielbić imię Pana.
Tam ustawiono trony sędziowskie,
trony domu Dawida.

Proście o pokój dla Jeruzalem:
Niech żyją w pokoju, którzy cię miłują.
Niech pokój panuje w twych murach,
a pomyślność w twoich pałacach.

Ze względu na braci moich i przyjaciół
będę wołał: „Pokój z tobą”.
Ze względu na dom Pana, Boga naszego,
modlę się o dobro dla ciebie.

Czytanie drugie
(Rz 13,11-14)

Bracia: Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina
powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas niż wtedy,
gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień.
Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję
światła. Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i
pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale
przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o
ciało, dogadzając żądzom.

Aklamacja (Ps 85,8)
Okaż nam, Panie, łaskę swoją, i daj nam swoje zbawienie.

Ewangelia
(Mt 24,37-44)

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak było za dni Noego, tak
będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed
potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy
Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, że przyszedł potop i
pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna
Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi
zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga
zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz
przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze
nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać
się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której
się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.

Komentarz
„Idźmy z radością na spotkanie Pana”. Przed nami niezwykły
dar Adwentu. Adwent rozpoczyna się Nieszporami pierwszej niedzieli Adwentu
i zakończy się, kiedy będziemy przystępować do Nieszporów Wigilii
Bożego Narodzenia. I to już nas uczy tej postawy niezwykłej. Czuwać,
wchodzić w doświadczenie Wigili. Vigilate-czuwajcie, bądźcie gotowi, bo
Syn Człowieczy przyjdzie.
Przed nami zadanie, jak w ten Adwent przyoblec się w Jezusa Chrystusa?
Przed nami zadanie Adwentu, by być gotowym jak Noe. Wszyscy z niego się
śmiali, wręcz szydzili, a on budował Arkę. Oto Syn Człowieczy
przyjdzie, przyjdzie na pewno. Nie wiemy kiedy, ale zaprasza nas, abyśmy
mieli w sobie umiejętność czuwania, umiejętność bycia gotowymi na
przyjście Pana. Kiedy przyjdzie nie wiem. Wiem jedno, przyjdzie na pewno
Ks. Wenancjusz Zmuda


 

Poznać, by lepiej przeżyć
Aby być lepiej przygotowanym na przeżywanie tajemnicy Bożego Narodzenia, warto poznać kontekst historyczny i znaczenie liturgiczne okresu Adwentu. Jak kształtował się w Kościele? Jaką treść pozwala nam odczytać Adwent w liturgii?

Adwentowe budzenie siebie i innych
Z niesłabnącą cierpliwością musimy przebijać się z przesłaniem Ewangelii do świata – zarówno tego realnego, jak i tego wirtualnego. Nie stać nas, wierzących, na bierność.

Kto kocha – tęskni
Lifting serca
Boże Narodzenie to święta rodzinne. Odwiedzamy się, przyjeżdżamy z daleka, gromadzimy się przy stole i wokół choinki. Ale czy się spotykamy? Serce nam się zestarzało. Adwent to dobry czas na lifting serca. Warto usunąć zmarszczki, zmierzyć rytm i puls, zatrzymać się – spojrzeć na Boga i poczuć się przez Niego oglądanym. Boże Narodzenie – niech się wydarzy…

Wyjechali do Peru na zawsze
Dziesięć lat temu, 5 grudnia 2015 r., w Chimbote w Peru odbyła się beatyfikacja o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego. O polskich błogosławionych opowiada o. prof. Zdzisław J. Kijas, relator ich procesu beatyfikacyjnego.

Czy Wyspy będą znów katolickie?
W Wielkiej Brytanii wyraźnie zauważany jest trend, który wcześniej pojawił się we Francji – powrotów na łono Kościoła katolickiego.

Polska przed Grudniem ’70
Wydarzenia grudniowe 1970 r. miały swoją genezę. W pewnym stopniu można ją odczytać z tajnych dokumentów Służby Bezpieczeństwa.

Sprawa życia i śmierci
Czy tzw. prawo do aborcji naprawdę wynika z prawa do prywatności? Dlaczego takie myślenie jest niebezpieczne?

Ataki będą się nasilać
Nie wiemy, gdzie i jakimi metodami znów uderzą dywersanci, ale samych ataków możemy być pewni. Zmieniona taktyka Rosji zakłada ataki bardziej agresywne i prawdopodobnie na większą skalę – mówi płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu.

Adwent w rodzinie
Czy da się jeszcze spokojnie przeżyć Adwent, gdy od listopada zalewani jesteśmy świątecznymi dekoracjami i piosenkami? To nie jest łatwe, ale jest możliwe.

Gdy życie ma się już ku wieczorowi…
Jak wykorzystać czas Adwentu, kiedy w życiu osiągnęło się już małą stabilizację, a nawet wchodzi się w jesień życia?

Czytamy Leona XIV
Bóg, który stworzył nas w cudowny sposób, sprawił, że w jeszcze bardziej cudowny sposób staliśmy się uczestnikami Jego boskiej natury.

Jezus przyszedł, aby przynieść ogień: ogień miłości Bożej na ziemię i ogień pragnienia w naszych sercach. W pewnym sensie Jezus odbiera nam pokój, jeśli myślimy o pokoju jako o niewzruszonym spokoju – a to jednak nie jest prawdziwy pokój. Czasami chcielibyśmy, aby „dano nam spokój”: aby nikt nam nie przeszkadzał, aby inni przestali istnieć. Taki pokój nie jest pokojem Bożym. Pokój, który przynosi Jezus, jest jak ogień i wymaga od nas wiele. Domaga się przede wszystkim, abyśmy zajęli stanowisko. W obliczu niesprawiedliwości, nierówności, gdzie depcze się godność ludzką, gdzie pozbawia się głosu tych, którzy są słabi: trzeba zająć stanowisko. Mieć nadzieję oznacza zajęcie stanowiska. Mieć nadzieję to zrozumieć w sercu i pokazać w czynach, że sprawy nie mogą toczyć się tak jak dotąd. To również jest dobry ogień Ewangelii.

Teolog ikon
Ostatni z Ojców Kościoła wschodniego przypomina nam, że wiara nie boi się obrazu i że piękno może być modlitwą, a sztuka – drogą do Boga.

Uczta wiary`
Homilie Benedykta XVI wygłaszane podczas prywatnych celebracji jego domownicy określali mianem pereł. Dziś trafiają one w ręce czytelników.

Niedziela szczecińsko-kamieńska (Kościół nad Odrą i Bałtykiem)

Promieniowanie dobra
Adwent nie jest tylko czasem oczekiwania na Boże Narodzenie. To o wiele więcej.

Nie tylko modlitwa
Służba w Policji to nie tylko zawód, ale również misja, która wiąże się z ogromną odpowiedzialnością.

Modlitewne wyzwanie
Przeżyliśmy niedawno 107. rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości. Bardzo ważną duchową inicjatywę podjęli Wojownicy Maryi, którzy spotkali się w Kobylance.


 

Metoda na życie
Schyłek epoki rządzi się swoimi prawami. To zdumiewające, jak łatwo jest go zdiagnozować. I żenujące, jak trudno z tych diagnoz wyciągamy wnioski.

Robią to za nas filozofowie, pisarze, analitycy, najczęściej jednak trudząc się na marne. Diagnoza, jaką Tomasz Mann w swojej „Czarodziejskiej górze” postawił przed pierwszą wojną światową, w niczym nie odbiega od tej, która dotyczyłaby czasów o z górą wiek późniejszych. Obiecuję szanownemu Czytelnikowi, że już po raz ostatni przywołuję to wielkie literackie dzieło w swoim edytorialu. Jego akcja dzieje się w górach, wysokich Alpach Szwajcarskich, w sanatorium usytuowanym w słynnym Davos, co dodaje wnioskom pikanterii. Kuracjusze – można chyba tak powiedzieć – żyją w stanie nieustannego oczekiwania. Na ozdrowienie, powrót na „niziny”, czyli do domu, do normalnego życia i zwyczajnego społeczeństwa. W rzeczywistości jednak na nic nie czekają, bo tym normalnym staje się ich los w uzdrowisku. A jest bardzo komfortowy, rozgrywa się zasadniczo pomiędzy suto zastawionym stołem (naprawdę suto, współcześni dietetycy rwaliby włosy z głowy!), wygodnym leżakiem i licznymi towarzyskimi zabawami. Metafora epoki jak znalazł. Znudzeni, zblazowani ludzie oddają się przez miesiące i lata coraz to nowym rozrywkom. Ogarnia ich szał, jak to ujmuje Mann, moda na kolejne hobby niemające z realnym życiem za wiele wspólnego. Główny bohater powieści „spoglądał dookoła siebie… Widział dookoła niesamowitość i złośliwość, i rozumiał, co widzi: życie poza czasem, życie bez troski i bez nadziei, życie pracowite, a jednak gnijące w zastoju i rozwiązłości, życie martwe. Nie brak było w tym życiu aktywności, oddawano się w nim przeróżnym zajęciom; a od czasu do czasu jedno z nich przeradzało się w modę, w masowy szał. Tak na przykład fotografia amatorska odgrywała od dawna wielką rolę wśród gości »Berghofu«, a dwukrotnie namiętność ta na przeciąg tygodni i miesięcy przeszła w ogólne szaleństwo. Przebywający tu przez dłuższy czas mogli obserwować periodyczny powrót takich epidemii”. Potem następował szał na filatelistykę, wszyscy zbierali znaczki, na gromadzenie i zjadanie czekolady, wymieniać by można w nieskończoność, pewnym zwieńczeniem jednak tychże mód stały się psychoanaliza czy nawet praktykowanie mediumizmu – wywoływanie duchów. Szczytowym objawem neurotyczności tegoż życia jest ogólna drażliwość i agresja pojawiająca się bez adekwatnych przyczyn. Zamykając książkę, przypomniałem sobie słynny eksperyment z myszami, którym zafundowano życie w zamkniętym raju, z nieustannym dostępem do pożywienia i innych udogodnień. W ostatecznym rozrachunku myszy te zaczęły się atakować bez powodu i chyba nawet zjadać się nawzajem. Podsumowując: schyłek tamtej epoki otwierającej wrota wielkiej wojnie – tak ją nazywano – powinien przywoływać refleksję nad tym, co najważniejsze, zasadnicze i najlepsze. Nie przywołuje, a przynajmniej nie na tyle skutecznie, by kolejne pokolenia potrafiły się zmitygować na czas.Czas… to główny bohater wspomnianej przeze mnie powieści i główny bohater Adwentu, który się właśnie rozpoczyna. Proszę mi pozwolić na to małe przeniesienie. Chodzi bowiem o to, czy potrafimy smakować oczekiwanie, czy – oczekując – wolimy smakować życie. W tym roku ten liturgiczny okres przygotowujący nas na Boże Narodzenie przeżywać będziemy – a jakże! – ze świętym Augustynem, który na schyłek każdej epoki ma swoje remedium, tylko brać i korzystać. „Stworzyłeś nas (…) jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie” – to pierwszy cytat spod jego ręki. Marcin Jakimowicz („Królewskie DNA” – s. 20) przywołuje w swoim tekście nazwiska znanych osób, a choć to bardzo różni ludzie, mają jedną cechę wspólną: uwierzyli w to, że serce niespokojne może spocząć tylko w Panu Bogu. Staszczyk, Lorenc, Adamek, Borusiński, Mela, Lampert, Lang – nie ma sensu wymieniać wszystkich, ma natomiast sens spróbować tego samego. To Adwent w końcu. Najlepsza metoda na życie. Kończąc ostatni swój edytorial, z podziękowaniem za wspólne osiem lat, i Wam, drodzy Czytelnicy, i sobie tego właśnie życzę.

Światło dla niespokojnych. Cykl adwentowy ze świętym Augustynem
Adwent jest skarbcem symboli, z których wiele przedostało się nawet do zupełnie świeckiej popkultury.

Adwentowy kalendarz, lampion albo świecznik ustawiony w oknie niewiele miewają dziś wspólnego z tym, co rzeczywiście oznaczają. A przecież chodzi o światło, które rozprasza mrok. O dobro, które zwycięża zło. O gotowość, czuwanie, o te mądre panny, co oblubieńca w środku nocy mogły powitać z lampami pełnymi oliwy. A że posnęły wcześniej wszystkie… Taka to już ludzka natura. Nie chodzi o to, żeby się nie zdrzemnąć ze zmęczenia. Chodzi o to, żeby nawet będąc zmęczonym, zawsze pozostawać w gotowości. O to też chodzi w tegorocznym cyklu adwentowym, który pragniemy przeżyć ze świętym Augustynem. Cała jego droga wypełniona była światłem, pewnie dlatego do dzisiaj ani trochę nie stracił na aktualności. Napisał w „Wyznaniach”: „Przynaglony do wniknięcia w siebie, wszedłem za Twym przewodnictwem do wnętrza mego serca. Mogłem to uczynić, bo »stałeś się dla mnie Wspomożycielem«. Wszedłem i zobaczyłem jakby oczyma mej duszy, ponad tymiż oczyma, ponad moim umysłem Światło niezmierne. Nie było to zwyczajne światło, które wszyscy dostrzegają, ani tego samego rodzaju, lecz większe, jakby o wiele bardziej świecące i wszystko napełniające swoim blaskiem. Nie, to nie było tego rodzaju światło, ale inne, bardzo różne od tamtych wszystkich. Nie było nad moim umysłem, jak oliwa nad wodą albo niebo nad ziemią. Było wyższe, ponieważ mnie stworzyło, ja zaś niższy, ponieważ jestem przezeń stworzony. Ten, kto zna Prawdę, zna to Światło”. Otóż to, poznawajmy zatem Prawdę i Światło w czterech kolejnych krokach znaczonych augustyńskim cyklem, rozważając, jak niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Bogu. Usłyszmy jak on: „bierz i czytaj!”. Przyjmijmy do siebie jego wezwanie: „kochaj i czyń, co chcesz”, a w końcu spójrzmy wspólnie na to Słowo.

Adwent ze św. Augustynem: Królewskie DNA
„Niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie” – ten najsłynniejszy cytat św. Augustyna nosi w sobie potężny ładunek i jest jego skróconym CV. Jego sens zrozumiemy jednak dopiero, czytając tę wypowiedź w całości.

Pierwsza podróż Leona XIV. Jak połączyć na nowo chrześcijański Wschód i Zachód?
W 325 roku papież Sylwester nie dotarł na sobór w Nicei, gdzie – w świecie imperium rzymskiego – sformułowano wyznawane do dziś Credo. W 1700. rocznicę tego wydarzenia przyjedzie tam papież Leon XIV. Wizyta w Turcji i następnie w Libanie będzie dla wszystkich chrześcijan okazją do wspólnego wyznania wiary – tym razem w świecie zdominowanym przez islam.

Otchłań i morze ognia. Święci, którzy mieli wizję piekła
Niektórym świętym było dane „widzieć” rzeczywistość, której nikt nigdy nie powinien osobiście doświadczyć.

Dlaczego Biblia i Kościół potępiają wywoływanie duchów?
Wiedza, której Bóg nam nie odsłania, jest wiedzą, której mieć nie powinniśmy.

„Tam nigdy nie osiąga się dna”. Rzeczy ostateczne: Piekło
– Czasami mówimy o dnie piekła. Ale tam nigdy nie osiąga się dna – mówi o. dr hab. Marian Zawada, karmelita bosy.

Jezuita w stroju mandaryna. Podpisywał się: „Michał Boym, Polak”.
Był misjonarzem, ewangelizatorem Chin, ambasadorem dynastii Ming u papieża, pionierem badań nad medycyną, florą i geografią Państwa Środka. Podpisywał się: „Michał Boym, Polak”.

Królowa czarnego złota. Święta Barbara – patronka ponad podziałami
„Święta, co o górnikach pamięta” jest ponad podziałami – łączy pokolenia, kibiców zwaśnionych klubów. Wrosła w śląską ziemię równie mocno jak pozdrowienie „Szczęść Boże”.

Dziś nie tylko czołgi czy rakiety, ale realnie istniejąca obrona cywilna staje się kluczowym elementem odstraszania agresora
Obrona cywilna zaczyna się dziś od każdego polskiego domu.

Nowy marszałek Sejmu: powrót „grupy trzymającej władzę”?
Wybór nowego marszałka ma wzmocnić lewicę, jedynego realnego koalicjanta KO.

Orędzie biskupów polskich do niemieckich: politycznie 60 lat temu było trudniej, dlaczego dziś też nie jest łatwo?
Czy słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” są aktualne w czasach, gdy narastają napięcia w relacjach polsko-niemieckich, a za naszą wschodnią granicą toczy się okrutna wojna? Nad tym zastanawiano się we Wrocławiu w 60. rocznicę Orędzia biskupów polskich do niemieckich.

„Sztuka bez duchowości nie jest pełna”. Rozmowa o projekcie „Namalować katolicyzm od nowa”
O kolejnej edycji projektu „Namalować katolicyzm od nowa” i doświadczeniu duchowości w sztuce mówi prof. Grzegorz Wnęk.

Zakupowy szczyt sezonu: W jaki sposób jesteśmy naciągani przez sklepy internetowe?
W jaki sposób technologia jest wykorzystywana, by manipulować klientem w sieci?

Cholera, zatrucie pokarmowe, a może morderstwo? Jaka była prawdziwa przyczyna śmierci Adama Mickiewicza?
Co polski wieszcz robił w Konstantynopolu i czy faktycznie mógł zostać otruty?

Skarb średzki. Jak bezcenna biżuteria władców znalazła się na wysypisku w niewielkim, śląskim mieście?
Gigantyczny majątek został znaleziony 40 lat temu w polskim miasteczku Środa Śląska. Najcenniejsze artefakty, w tym biżuterię noszoną przez królów i cesarzy, ogarnięci „gorączką złota” ludzie odkopali na lokalnym… wysypisku śmieci.

Chciejstwo „wiernych”
Wierni w Kościele to ci, którzy są wierni Bogu, a nie tym, którzy chcą Go zastąpić.

Nasza kultura
Chrześcijanin, który ma głowę wypełnioną dźwiękami wyrażającymi bunt, nie jest w stanie uczciwie iść za Chrystusem.

Bestia we mnie
Dążenie do odwetu może pochłaniać całą energię, uwagę i emocje mszczącego się człowieka. Spala go.

Gdy kończy się wojna
Wojna jest rzeczą straszną, choć jeszcze straszniejsza jest wojna przegrana, a najbardziej – wojna przegrana kompletnie.

Szerząca się ukrainofobia stanowi, niestety, reakcję na trwającą od prawie czterech lat nieopanowaną ukrainomanię. I tak jak musiałem przez długi czas tę ukrainomanię politycznie studzić, tak dziś muszę moralnie trzeźwić ukrainofobię. Każdy czasami powinien umieć pójść po prąd, ale niektórzy muszą iść zawsze. Taka dola.Przywódcy naszego państwa zapomnieli, że rządzić znaczy przewidywać, choć najpierw zapomnieli, że są przywódcami państwa, odpowiedzialnymi za przyszłe pokolenia Polaków. Zamiast przywództwa narodowego mamy więc „klasę polityczną”, toczącą ze sobą nieustające propagandowe kłótnie o władzę. Uczestnicy tych bojów nie myślą, że ich wzajemne ataki systematycznie, niczym brudny ściek, podmywają sam autorytet Rzeczypospolitej. Najwyraźniej państwo ma dla nich wartość o tyle, o ile sami nim rządzą. Na tym polega dramat (sub)kulturowego zwycięstwa postkomunizmu.

Przyszłość, która dla owej „klasy” się liczy – to przede wszystkim najbliższe wybory. Oczywiście, ogromnym błędem byłoby zrzucanie odpowiedzialności za ten stan rzeczy wyłącznie na „klasę polityczną”. Istotna część odpowiedzialności spada najpierw na jej zwolenników, potem na bierność tych, którzy powinni się przeciwstawiać destrukcji polskiej polityki. Tymczasem w wyborach poparcie otrzymują głównie ci, którzy z największym zapałem prowadzą partyjne walki, nie ci, którzy od polityki oczekują czegoś więcej. Dla ogromnej części społeczeństwa wystarczającą gwarancją dobra wspólnego jest niedopuszczenie do władzy nielubianej partii. Najważniejsza staje się więc nie organizacja opinii publicznej wokół konkretnych postulatów polityki polskiej, ale – walka z innymi Polakami. W tym podejściu opinia publiczna jest właściwie niepotrzebna, bo najbardziej zapaleni wyborcy dobro wspólne narodu po prostu identyfikują z partią. Uważają, że zrealizuje się samo, jeśli „na górze” będą ci, którzy być powinni.Tymczasem dobro wspólne nigdy się samo nie spełnia. Żeby je zrealizować – trzeba rozstrzygać konflikty wartości, a obrawszy właściwe cele – znaleźć odpowiednie środki ich realizacji. Przynajmniej na poziomie ogólnym patriotyczna opinia publiczna musi być zaangażowana w dokonywanie tych wyborów. A przywódcy muszą – w poważnej debacie – proponować społeczeństwu opcje.

W sprawie wojny zaś żadnych opcji nie było, bo partie, które na co dzień się zwalczały, w kwestii ukraińskiej jedynie ścigały się w egzaltacji. Dziesięć (!) lat temu, w dniu inauguracji pierwszej kadencji Donalda Trumpa, napisałem w „Rzeczpospolitej”, że Polska musi mieć przygotowane postulaty i politykę na wypadek odprężenia w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. Postulat ten powtarzałem przez całą dekadę, bez żadnego odzewu, bez cienia dialogu. W czasie samej wojny nikt z przywódców państwa nie miał odwagi powiedzieć, że istotne jest przede wszystkim zachowanie niepodległości Ukrainy, a nie rojenia o podziale Rosji, Norymberdze putinizmu czy „choćby” wyzwoleniu Krymu w ciągu paru najbliższych miesięcy.

Dziś polityka toczy się bez nas. Ukraińcy, konsultując amerykańskie naciski, rozmawiają z Brytyjczykami, Niemcami, Francuzami. My możemy sobie jedynie powtarzać, że wojna jest rzeczą straszną, choć jeszcze straszniejsza jest wojna przegrana, a najbardziej – wojna przegrana kompletnie. Przez lata powinniśmy byli przygotowywać się do tego, że staniemy w tym punkcie, w którym jesteśmy dziś. Teraz możemy przede wszystkim czekać na rozwój wypadków, mając chwilę czasu na rozważenie wniosków z niedawnej przeszłości.

Święty Edmund Campion. Londyńczyk, zbieg, męczennik jezuicki
Gdy policja wpadła na jego trop, wleczono go po ulicach Londynu. Idąc na szafot, śpiewał Te Deum.